sobota, grudnia 24

Samotni w Święta

Noc. Za niecałe 24 godziny poszukam na niebie pierwszej gwiazdki. Dopiekam kolejne ciasto. Rozglądam się wkoło. Kuchnia żyje własnym życiem. Zabawki nie zdążyły jeszcze odsapnąć od szaleństw chłopaczków. Pachnie Świętami.

Dziś poczułam Święta. W końcu. Mam wrażenie, że najczęściej wypowiadanym zdaniem w grudniu jest  - w tym roku nie czuję Świąt. Jednak dziś je poczułam. Od wczoraj stoję w kuchni, na co oczywiście nie narzekam, mogłabym spędzić w niej całe życie. Lecz puściłam kolędy i po kilku zwrotkach ścisnęło mnie za gardło. Właśnie wtedy poczułam.
Zatęskniłam za domem. Za rodziną, z którą od ponad 7 lat nie spędziłam Świąt. Zawsze znajdujemy racjonalne argumenty - za daleko, za drogo, za ślisko. Że za kolejne się uda. To tylko 3 dni a Święta, Święta i po Świętach.
Zobaczyłam mamę, jak razem szorujemy panele w domu słuchając kolęd. Popłynęłam do naszych wspólnych, dawnych Świąt, do rozdawanych prezentów i uśmiechów. Do potraw, za które teraz dałabym się pociąć. Do Dziadka, którego już z nami nie ma, a który zrzędził niemiłosiernie - teraz mogłabym spędzić z nim całe Święta bez przewracania oczami...

Nic tak nie uwydatnia samotności jak Święta.
W niedziele robiłam zakupy. Chodziłam po sklepach, patrzyłam na ludzi i zastanawiałam się ilu z nich, ilu z nas jest samotnych? Nie samych, lecz ilu czuje się prawdziwie samotnych. Kobiety o smutnych oczach, mężowie czekający na żony. Ludzie mający rodziny, spore rodziny, posiadający dzieci, partnerów ale z wielką pustką w sercu. Starsi ludzie marzący o spotkaniu z wnukami. Zapracowani, pędzący do przodu pracoholicy, uciekający w pracę, by nie czuć.
Samotność przytłacza, bo ludzie nie mają z kim swej radości dzielić. A może również nie dzielą jej z tymi, z którymi chcą?

Chłopcy. Są iskrą szczęścia. Dla nich choinka, prezenty, pierniki. Dla nich nucę kolędy i tańczę do "Przybieżeli do Betlejem" - nie ma zmiłuj. Dzięki nim jest wesoło i raźno. W Święta jednak tęsknię za bliskimi. Za tym, by było gwarno, tłoczno i wesoło. Za masą potraw wspólnie przyrządzanych a potem z miłością pożartych. Potraw przypominających dzieciństwo.

Błagam Was, nie narzekajcie, że trzeba "z kimś tam" wysiedzieć przy jednym stole, nie uciekajcie w mniejsze czy większe monitory. Nie marudźcie, że hałas, że tyle przygotowań, że bałagan.
Cieszcie się i celebrujcie wspólne momenty, bo większość z nas ich po prostu nie ma.

I jeszcze jedno. Rozejrzyjcie się wokół - może w zasięgu ręki jest osoba, która jutrzejszy dzień spędzi sama? Sąsiadka, sąsiad, współpracownik, koleżanka ze studiów... Zróbcie tej osobie najpiękniejszy prezent i zaproście ją do siebie.
Może się okazać, że dla Was także, będzie to najlepszy prezent w życiu.