poniedziałek, stycznia 25

Ciasteczka i mleko jaglano-migdałowe

Szybkie dwa w jednym. W sam raz na drugie śniadanie lub podwieczorek. A dla mamy idealne do kawy, i jedno i drugie ;)






Składniki na mleko:
garść migdałów
1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej - jak ugotować kaszę jaglaną - kliknij
3 daktyle
2,5 szklanki przegotowanej i ostudzonej wody
dodatkowo gaza lub pielucha tetrowa

Migdały i daktyle zalać przegotowaną wodą tak aby pływały i pozostawić na kilka godzin. Ja zalewam wieczorem, by rano były gotowe. Ugotować kaszę. Wylać wodę z migdałów a migdały opłukać. Do migdałów i daktyli dorzucić szklankę kaszy, zalać 2,5 szklankami wody i porządnie zblendować. Następnie przepuścić przez gazę lub pieluchę. Mocno wycisnąć. Mleko gotowe! Przechowywać w szklanym naczyniu w lodówce do 48 godzin.

A teraz ciasteczka.
Do powstałej suchej masy migdałowo-jaglanej dodajemy:
2-3 łyżki miodu
3 płaskie łyżki masła
Podgrzewamy przez chwilę na małym ogniu, by masło się roztopiło i wszystkie składniki ładnie połączyły. Wykładamy formując płaskie placuszki, na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy w 190 stopniach przez ok. 30 min do mocnego zarumienienia. Wtedy będą chrupiące.



sobota, stycznia 23

Ciasto jaglano-czekoladowe

Ciacho zrobiłam dziś spontanicznie, z potrzeby zjedzenia kaszy jaglanej (pomaga w walce z przeziębieniem) i ogromnej chęci na słodkie. Takie w sam raz na przekąskę słodką ale zdrową.


Składniki:
2 gorzkie czekolady 72 % kakao
1,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej - tutaj jak ugotować kaszę jaglaną, by nie była gorzka
0,5 szklanki wiórków kokosowych
2 jajka
garść posiekanych daktyli
3 łyżki oleju kokosowego
2 łyżki miodu lub 2 łyżki cukru
szczypta lawendy
odrobina mleka roślinnego

Roztopić w garnku olej kokosowy i 1,5 tabliczki czekolady. Dodać wiórki kokosowe, kaszę, daktyle, miód i jajka. Wymieszać. Wyłożyć do formy pokrytej papierem do pieczenia i piec przez pół godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Rozpuścić pozostałą czekoladę z odrobiną mleka i polać wystudzone ciasto. Posypać lawendą.

Można się pokusić o kapkę bitej śmietany lub kulkę lodów waniliowych ;)

piątek, stycznia 22

Nie zrobię z syna księcia z bajki


Koleżanka oddała córeczki bajkę o Kopciuszku, bo mówi, że ma się nijak do naszych czasów i nie chce czytać małej bzdur. Zwariowała?
Bajka ta uczy pokory i pracowitości a także szacunku do ludzi i tego, że jednak dobro zawsze zwycięża, dlatego należy być prawym człowiekiem.

Zapytam raz jeszcze. Zwariowała?! Nie bardzo.
Uczy jeszcze czegoś. Zresztą nie ona jedna. Zawsze jest jakiś książę oraz pechowa, smutna, uboga dziewuszka i jeśli nawet jest księżniczką, to bez księcia sobie nie poradzi. To on musi ją uwolnić z wysokiej wieży, poszukać bucika - ale z niej gapa(!) lub pocałować bo nieszczęsna śpi jak zabita a tylko jego pocałunek akurat ma tak wielką moc jak Red Bull. Wszyscy ją gnębią, rodzina się znęca a ona sama choć piękna i mądra bez księcia jest mało warta. Albo inaczej, on ją dopełni a życie zamieni w bajkę więc ona czeka i czeka niestrudzenie. Wtem książę przybywa, (już jest bezpieczna) zabiera ją do olbrzymiego królestwa, robi z niej prawdziwą księżniczkę a ona rodzi mu gromadkę dzieci i tak do starości żyją długo i szczęśliwie. Rz..am właśnie tęczą!
Jeśli uważacie, że przesadzam, to macie racje. Wyolbrzymiłam temat, jednakże bajki wynaleziono po to, by nas czegoś uczyły. Więc jaki morał płynie z Kopciuszka, Królewny Śnieżki czy Śpiącej Królewny? No właśnie!

Gdybym miała córkę, wypierdzieliłabym wszystkie te bajki razem wzięte, bo córce chciałabym przekazać inne wartości. Kobieta, tak jak mężczyzna ma rozum, ręce i serce. I sama jest w stanie zawojować świat  a nie czekać na swego wybawcę. A z księciem, o ile będzie miała ochotę sama go znaleźć, stworzy wspaniałą, kochającą się rodzinę.
Moim synom także nie będę czytać o złotowłosych bidulkach. Nie zaszczepię w nich pewności, że są bogami, bo potrafią jeździć na białych rumakach (co będzie trudne, bo dla mnie jako matki są królami świata). Nauczę ich szacunku do kobiet i równości. Będą umieli wychowywać dzieci, sprzątać i gotować a przynajmniej wiedzieć, że to nie "przywilej" kobiety. Zacznę od dnia, w którym załapią Sony Play Station, bo skoro to zrozumieją, to obsługę pralki tym bardziej. A gdy już znajdą swoje księżniczki ... nie, tej bajki nie napiszę, stworzą swoją własną.
Oby była piękna. Tego im życzę.

I choć zawsze wybieram bajki z głową, teraz spojrzę na nie z nowej perspektywy.










piątek, stycznia 15

Karmienie, lulanie, tulenie, przewijanie, karmienie, lulanie ...karmienie

Jeśli dla ciebie początki macierzyństwa były piękne to ... szacun. Moje były zmaganiem się wyobrażeń z filmu "Cud, Miód i Oseski" z realem, często przypominającym jednak science fiction choć na przemian z komedią.


Mamo, kiedy włączysz suszarkę a łzy pociekną ci z niewyspania pomyśl, że nie jesteś sama, bo najdalej w bloku obok siedzi inna młoda matka z suszarką w ręce i marzy o tym samym.
Wychodzisz z brzuchem wracasz z dzieckiem.
Rodzisz. Nagle słyszysz płacz własnego dziecka. Myślisz - Boże to już! - patrzysz na maleństwo i nie dowierzasz, że twoje. Dziwne jakieś to wszystko. Nagle nie jesteś sama.
Przez kolejne godziny, dni a potem lata dbasz o nie bardziej niż o siebie. Nagle zapominasz o bólu, szwach i innych niedogodnościach. Wracasz do domu. Stawiasz fotelik z dzieciątkiem i pytasz - no i co teraz? (Królestwo dla tej, która nawet tak nie pomyślała). I tak się zaczyna koło. Życie zwalnia. Zaczyna toczyć się innym rytmem. Żyjesz od karmienia do karmienia a przybysz choć malusieńki dyktuje kiedy śpisz, kiedy jesz, kiedy bierzesz prysznic. A gdy płacze, czujesz, że szybciej uspokoiłabyś bulteriera niż tego małego, bezbronnego "szczeniaczka". I masz wrażenie, że po pierwsze jesteś w tym sama. A po drugie, że tak już będzie zawsze. Niewyspana, nieubrana, nieogarnięta, tęskniąca do znanego, dawnego ładu. Pragnąca wyjść choć na sekundę do ludzi, zjeść pizzę z sosem czosnkowym, sushi i wielką czekoladę a potem położyć się i spać przez kolejne 48 godzin. Dni mijają, nabierasz wprawy. Poznajesz gdy dziecię płacze z głodu a kiedy - bo tęskni. Odkrywasz inne zastosowanie suszarki do włosów i liści kapusty. Stajesz się mistrzynią przewijania i specjalistą od koloru kupy. I coraz bardziej kochasz małego aliena, choć już od pierwszej sekundy oddałabyś za niego życie. Fenomen.
Gdy chłopcy mieli 1,5 miesiąca odwiedziła mnie bliska koleżanka. Pięknie wyglądała, może normalnie lecz patrząc wtedy na siebie czułam się jak upiór. Ona POMALOWANA, fajnie ubrana i CZYSTO ;) ja wiadomo - w dresach i w mleku. Wychodząc umówiła się z narzeczonym w mieście, na kolację. Nie wyobrażacie sobie nawet jak beczałam kiedy wyszła. Byłam pewna, że już nigdy nie będę taka piękna, czysta i wolna jak ona. Nie mogłam iść nawet pod prysznic, a chciałam do restauracji! Dziś tak się pięknie składa, że ona przechodzi to samo. Czy tęskni za wolnością? Na pewno! :) Wiem jednak, że nie zamieniłaby tego na nic innego.

Wszystko mija i to szybko. A początki ... co tu dużo pisać - są cholernie trudne. Choć wiele zależy od dziecka. Z niektórymi lżej a niektóre dają totalnie "po nocach". Nie ma co się dziwić, że kobiety są matkami. Pokażcie mi faceta, który by to wytrzymał (takiemu oddam drugą część królestwa). Ile baby są w stanie znieść, ile nie spać, ile śpiewać, ile tulić potem lulać, nadal nie spać a jeszcze obiad ugotować i martwić się, że pranie nadal nie wstawione?! Przecież to czyste szaleństwo.
Babki, posłuchajcie tych, które te czasy mają za sobą. I śpijcie gdy dziecko śpi, znajdźcie minutę dla siebie i spędźcie ten szczególny czas z dzidziusiem, nie z pralką czy zmywarką a gdy poczujecie niemoc - proście o pomoc i dzwońcie się wygadać. Nikt nie musi być robotem.Wiedzcie także, że dla swoich dzieci jesteście najlepszymi matkami na świecie.

Natomiast po latach, wśród wspomnień pojawia się uśmiech i szczera tęsknota za tym co minęło. I chce się jeszcze i więcej. Która nie mówiła, że nigdy więcej dzieci?! :)


                                                                                                                                              Dla P.


środa, stycznia 13

Zdrowa wersja chlebka bananowego


Przepis na słodkie, wilgotne a przede wszystkim zdrowe ciasto. Bez laktozy, glutenu i cukru. 

Składniki:
4 dojrzałe banany
1,5 szklanki mąki ryżowej (użyłam z ryżu brązowego)
0,5 szklanki oleju kokosowego
łyżka sproszkowanej stewii (lub innego słodzidła)
0,5 szklanki rodzynek (polecam te bez siarki)
1 jajko
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżka mielonego siemienia lnianego
1/3 szklanki mleka roślinnego - jeśli ciasto jest bardzo gęste

Wykonanie:
Rozgrzać piekarnik do 170 stopni. Jeśli olej kokosowy ma konsystencję stałą - włożyć słoik z olejem do gorącej wody i chwilę odczekać aż się upłynni.
Banany obrać i rozgnieść. Dodać olej, jajko i pozostałe sypkie składniki. Dokładnie wymieszać i przełożyć do podłużnej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Piec ok. 1 godzinę.
PS jeśli chcemy aby ciasto było wysokie używamy jednej blaszki, ja zaś używam dwóch. Wychodzi takie jak na zdjęciu.
Można także upiec ciasto w formie babeczek. Pamiętajmy wtedy o skróconym czasie pieczenia.


czwartek, stycznia 7

Sylwestrową nocą magia się zadziała

     Od Sylwestra minął dokładnie tydzień. To bardzo dobra pora by przypomnieć sobie początek początków Nowego Roku :)
Wiecie gdzie spędziłam noc sylwestrową ? W łóżku.

W tym roku miałam nieodpartą chęć wyjścia do ludzi więc liczyłam na cud, że jednak wskoczę w sukienkę i potańczę do białego rana. Ale godziny mijały a cudu nie było. Chodziłam jakaś zła, rozgoryczona, trochę smutna, że to już trzeci Sylwester w domowych pieleszach. Stwierdziłam nawet na koniec, że jeśli mam siedzieć w domu, to siedzę sama. Przecież i tak pójdę spać o 24, żadna ze mnie kompanka do zabawy.

Przyszedł wieczór, chwyciłam książkę, poczytałam, zajrzałam do sąsiadów, lecz chłopcy jakby wyczuli sytuację, budzili się i płakali. A idźcie mi z tymi fajerwerkami ;)!

 I tak po 23 znów się obudzili, tym razem - razem. Wzięłam ich do swojego łóżka. Chwyciłam za rączki a kiedy przysypiali wybiła północ. Fajerwerki strzelały a my leżeliśmy wtuleni. Poczułam wtedy, że to jeden z najważniejszych i najpiękniejszych momentów w moim życiu. Przez tyle nocy sylwestrowych życzyłam sobie dzieci, marzyłam o nich. I nagle dotarło do mnie, że mam właśnie to, mam ich tu i teraz a oni mają mnie. Że leżą obok, spokojni, szczęśliwi i czują się bezpieczni bo mama jest z nimi. Leżałam tak, słyszałam jak cichutko oddychają, wdychałam ich zapach a łzy spływały mi po policzkach. Byliśmy tylko my a gdzieś tam daleko wielki świat. Głośny, szalony, niezrozumiały, niepotrzebny.
Przypomnieli mi jaką jestem szczęściarą, bo życie składa się z takich właśnie pięknych, zaskakujących momentów. I dla nich warto żyć.

Tak spędziłam najwspanialszego Sylwestra w moim życiu.