czwartek, stycznia 7

Sylwestrową nocą magia się zadziała

     Od Sylwestra minął dokładnie tydzień. To bardzo dobra pora by przypomnieć sobie początek początków Nowego Roku :)
Wiecie gdzie spędziłam noc sylwestrową ? W łóżku.

W tym roku miałam nieodpartą chęć wyjścia do ludzi więc liczyłam na cud, że jednak wskoczę w sukienkę i potańczę do białego rana. Ale godziny mijały a cudu nie było. Chodziłam jakaś zła, rozgoryczona, trochę smutna, że to już trzeci Sylwester w domowych pieleszach. Stwierdziłam nawet na koniec, że jeśli mam siedzieć w domu, to siedzę sama. Przecież i tak pójdę spać o 24, żadna ze mnie kompanka do zabawy.

Przyszedł wieczór, chwyciłam książkę, poczytałam, zajrzałam do sąsiadów, lecz chłopcy jakby wyczuli sytuację, budzili się i płakali. A idźcie mi z tymi fajerwerkami ;)!

 I tak po 23 znów się obudzili, tym razem - razem. Wzięłam ich do swojego łóżka. Chwyciłam za rączki a kiedy przysypiali wybiła północ. Fajerwerki strzelały a my leżeliśmy wtuleni. Poczułam wtedy, że to jeden z najważniejszych i najpiękniejszych momentów w moim życiu. Przez tyle nocy sylwestrowych życzyłam sobie dzieci, marzyłam o nich. I nagle dotarło do mnie, że mam właśnie to, mam ich tu i teraz a oni mają mnie. Że leżą obok, spokojni, szczęśliwi i czują się bezpieczni bo mama jest z nimi. Leżałam tak, słyszałam jak cichutko oddychają, wdychałam ich zapach a łzy spływały mi po policzkach. Byliśmy tylko my a gdzieś tam daleko wielki świat. Głośny, szalony, niezrozumiały, niepotrzebny.
Przypomnieli mi jaką jestem szczęściarą, bo życie składa się z takich właśnie pięknych, zaskakujących momentów. I dla nich warto żyć.

Tak spędziłam najwspanialszego Sylwestra w moim życiu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz