wtorek, sierpnia 11

Zrównoważona wariatka




Znów jaglanka "poszła" do tych rozpoczętych, nieskończonych.
Wrócę. Po pierwsze obiecałam a po drugie nie bez powodu powiadają, że jest królową. Czy to ważne, że kasz ? Moje serce skradła, z wzajemnością. Królowej nie wypada, marnować.

Ale nie o jaglance tym razem wspomnieć miałam zamiar.

Zalogowałam się.  Pomyślałam naskrobię coś. Patrzę a tu taaaakaaa liczba.


                                                                          1699


Od 22 lipca do dzisiaj tj. 11 sierpnia MOJEGO BLOGA przeczytała jakaś zatrważająca liczba osób !!! 1699 !!! Pomyślałam -  w zasadzie dla innych blogerów to kropla w morzu, jakaś maleńka i słona, a ja się cieszę głupia... No i jestem głupia bo wzruszyłam się jak nie wiem. Wolę być sobą, głupią sobą i doceniać takie chwile. I marzyć po cichutku by było ich jak najwięcej. Zrobiłam zdjęcie  - kiedyś do niego wrócę. I pewnie znów łezka podpłynie pod powiekę.


Nie jestem w stanie (nie pozwalam, nie mogę) wrócić do dawnego toku myślenia. Odkąd przestawiłam się na spełnianie marzeń i podróż do wnętrza siebie wszystko zaczęło się dziać. Czuję, że żyję. Czuję, że łapię powietrze. Chciałam zrobić krok w stronę  nieba. Jeden maleńki, pewny krok. Stąpniecie, z którego byłabym dumna. A nieświadomie zrobiłam ich kilka i to pełnymi stopami. Powoli i z rozwagą. W końcu nie biegłam donikąd, mijając każdy dzień od tak sobie, zatęskniając wieczorem do NICZEGO. Wiara w siebie i pewność kierunku naprawdę dają wytchnienie. Przynoszą niesamowitą ulgę, łzy szczęścia, nierzadko.

I jeszcze jedno... Czasem macie marzenia lub tą właśnie pewność. Lecz mówicie to zbyt delikatnie, zbyt niepewnie lub cicho. Nikt was nie usłyszy. Kiedyś mruczałam pod nosem. Mruczałam o chcę, chciałam, chciałabym. I nikt, zupełnie nikt nie słyszał. Nawet jeśli dał szansę i wytężył słuch, nawet jeśli w jakimś stopniu chciał pomóc, to ... Zastanów się co mruczeniem wysyłasz w świat ? Jaką informację kreujesz ? Żadną ? Przekonałam się właśnie, że jeśli się czegoś na maksa pragnie nie wystarczy miauczeć (i odhaczać, że się powiedziało głośno ) a później czekać w nieskończoność na nigdy. Trzeba krzyczeć wszem i wobec, zawsze i wciąż. Niech wszyscy wiedzą o twojej pewności. O tym, że się nie poddasz, że nie zawalisz, że spróbujesz, że chcesz, że bardzo bardzo chcesz. Zakasaj rękawy i działaj. Nawet jeśli na początku miałbyś tylko stać bojąc się ruszyć stopę do przodu, to w końcu znudzi ci się trzymanie jej w powietrzu. A może ktoś zauważy jak się starasz, jak wierzysz albo po prostu zrobi mu się żal i postanowi pomóc ;) ale wtedy nigdy się nie cofaj ... Szkoda stania z nogą w górze 😉
Piszę z własnych obserwacji. Teraz krzyczę. 

Wracając do danych statystycznych ;)  Czuję, że moja otwartość i szczerość trafiają do kogoś. Znalazłam tę nietuzinkową grupkę, której chce się czytać moje myśli. Może jesteście w podobnej sytuacji, może szukacie swojego miejsca na ziemi a może już dawno je znalazłyście, może po prostu kibicujecie albo myślicie o mnie wariatka z aspiracjami ... Hehe ... Wariatka. Zdecydowanie ! 

Musiałam zwariować by w końcu stać się zrównoważoną.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz